Poprawić fabrykę (2)


Był pomysł, żeby update'ować "Sztyleta" (tak się zwie moja Yamaha). Kusiło mnie zainwestowanie w najnowszą MT09. Ostatnio poszły konkretne ulepszenia, zmienił się wygląd ale przede wszystkim nowsze wydania mają wszystkie elektroniczne systemy bezpieczeństwa, które są już teraz standardem. Przemyślałem jednak pewne sprawy i zdecydowałem, że zostaję z tym co mam. Pieczęcią dla tej sprawy był zakup kilku dodatkowych "zabawek" do FZty. Zmieniłem oryginalne opony na Michelin Road 5, dodałem akcesoryjny wydech M4, dokupiłem Graves Smog Block Off Plates, dodałem boczne led-y Handstera oraż żarówkę w przedniej lampie, wymieniłem świece na irydówki NGK, filtr powietrza na K&N wielorazowego użytku i olej z filtrem jak zwykle Motul 300V i K&N 204. Została do zrobienia wymiana płynu chłodniczego i hamulcowego. To wkrótce 😉.

W dobrej cenie dorwałem gumy ale zajebiście przepłaciłem za ich wymianę w Hondzie na RT 23. Dostałem nauczkę, żeby zanim zgłoszę się do warsztatu sprawdzić ceny usług. Raczej więcej mnie tam nie zobaczą...

Wydech dał mi się we znaki przy montażu bo w manualu trochę nieprecyzyjnie podali jak uciąć od kolektora stary katalizator. Koniec końców jednak wyszło zajebiście. Teraz słychać, że to jest silnik spalinowy a nie elektryk 😄. Mimo, że nie wywaliłem wszystkiego ze środka dźwięk jest kozacki, głośny ale nie za głośny. To chrapliwe "braaap" ma teraz charakter, trzycylindrówka brzmi bardzo specyficznie i podniecająco 😝.

Ivan z South Caroliny zrobił reflashowanie ECU. Zależało mi na usunięciu wszystkich blokad programowych (moc, obroty silnika, prędkość maksymalna, temperatura załączania wiatraka chłodnicy, czujnik O2) ale również na polepszeniu kultury pracy silnika i reakcji na gaz. To wszystko w połączeniu z łatwym przelotem spalin przez akcesoryjny wydech tworzy typowo manualny styl motocykla. Nic go nie trzyma, pracuje tak jak naturalnie spalinówka powinna pracować. Skutkiem ubocznym jest totalny smród kiedy się go odpali. Coś za coś...

Dodałem jeszcze ledową żarówkę do lampy + dwa światełka po bokach. Jest widoczna poprawa, w nocy czuć teraz większy komfort jazdy choć tak naprawdę nie lubię buszować po zmroku. 

Wcześniej poszedł do śmieci oryginalny akumulator bo już prądów brakło praktycznie w czasie jazdy. A i odpalić wcale najłatwiej nie było. Teraz jeszcze dobrze nie nacisnę i już gada jak złoto 👏. W sumie łaski nie robi 😄.

Mam jeszcze do zamontowania puszkę prądów, która pozwoli na odseparowanie wszystkich odbiorników od akumulatora. Chodzi o to, żeby po wyjęciu kluczyków ze stacyjki nic nie pobierało prądu z aku. Będzie czas to się nad tym pochylę. A tym czasem pierwsze jazdy po piwo za mną ✌😋.













Najlepiej smakuje przywiezione motocyklem ;P
Najlepiej smakuje przywiezione motocyklem ;P


Lepiej późno niż wcale

"Nadejszla wiekopomna chwila" czy może "żarty się skończyły". Sam nie wiem jak to skomentować ale po kolei...
Nowy rok i od razu mocny atak żeby sprostać narzuconym planom. A te o których będzie mowa ciągną się za mną jak przysłowiowy smród po gaciach od młodego szczawia. Jedno słowo - ŻUŻEL!!! 💪
Cała historia meandruje w czasach, których już wiernie nie odtworzę, nie ta pamięć. Sporo rzeczy zostało mi jednak w głowie więc teraz nastąpi chwila przyjemnej retrospekcji 😊.

Lubelski żużel, jego hałas i zapach znam od dzieciaka. Nie wiem kiedy dokładnie to się zaczęło ale nazwiska 
Andrzej Gąbka i Sławomir Tronina mogą być kluczem do rozwiązania tej zagadki. Ich zapamiętałem ze stadionu. Gąbkę nie wiem dlaczego a Troninę bo miał duży nos! No i weź sie teraz kurwa tłumacz 😝... Analizując lata ich wspólnych startów w Motorze wychodzi na to, że było to między rokiem 1981 a 1983. Czyli miałem 5-7 lat. Jestem pewien, że właśnie wtedy zostałem "zaszczepiony".

"srebrny" Motor z 1991r.
Ogólnie do tej pory były trzy etapy. Pierwszy, kiedy nie kumałem ale czułem zmysłami. Drugi, kiedy kumałem ale jeszcze nie wsysnęło mnie na amen. I trzeci, kiedy po kilkuletniej przerwie poczułem potrzebę przybliżenia się do żużla. A tak na prawdę ponowną chuć do żużla wzbudził we mnie brat Przemysław. To były czasy Nielsena w Motorze. Każdy Lubelak wie o co chodzi - srebro w 1991!!! Oprócz Profesora byli Adams i Kasper, gdański Stenka ale przede wszystkim lubelskie chłopaki - Kępa, Głogowski, Mordel, Śledź, Jucha, Muszyński, Pawelec, Birski. Był też mój ulubiony aktor drugiego planu Iwaniec... Całe następne lata mniej lub więcej byłem obecny jako obserwator. Jeśli już obserwowałem to przeżywałem. 
A w międzyczasie jeździło się wszędzie i na "beleczym". W skutek tego nastąpiła kumulacja zainteresowania żużlem ale teraz już od strony technicznej. Poczułem, że trzeba mnie w szkółce żużlowej.
Ś.P. trener Bielecki
Byłem w technikum, teoretycznie już nie zdatny do przeszkolenia na zawodnika i bardzo mnie to dołowało. To był koszmar. Ten koszmar z całych sił wspierała moja mama. I wtedy nie wiadomo skąd przyszedł przełom. Mama prawdopodobnie prowadzona kobiecym zmysłem i moją niepokojącą narracją postanowiła mnie jednak zapisać. Zadzwoniła do klubu! Byłem szczęśliwy bo trener wyznaczył spotkanie! Przyjął nas całkiem serdecznie i był szczery. Zaczęliśmy rozmowę. Zapytał mnie o rocznik, pokiwał głową. Nie potrzebował mnie... Wtedy mamie włączył się drugi bieg i zaczęła nalegać na przeanalizowanie mojej wartości na spokojnie bez kierowania się schematami. Uśpiła trenera. Pan Bielecki wpisał mnie na listę adeptów. Nie pamietam powrotu do domu... 😅

Na temat praktyki w szkółce Motoru nie będę się rozpisywać. Powiem tylko tyle, że organizacja i park sprzętowy w tamtych czasach (myślę, że mogły to być lata 1994/95) były amatorskie. Jeden starusieńki motocykl z innej epoki, ubranie również w tym stylu, notoryczny brak oleju... Było nas z pięćdziesięciu chłopa i jedna maszyna, no comments. Podzieleni na 3 grupy mieliśmy po jednym treningu w tygodniu. Czyli dwa razy po parę okrążeń i więcej czekania, gapienia się na kumpli niż praktyki. Pocieszyłem się tym, że jako pierwszemu z całego rocznika trener pozwolił samodzielnie odpalić Jawę. Byłem z siebie zajebiście dumny bo ocenił, że nie zagrażam otoczeniu i panuję nad sytuacją 😊.
kopia naszej szkółkowej...
Były ze dwie kopy (tak trener mówił kiedy ktoś się przewrócił), trochę próbowania ślizgu i... urwany hak. Wyniosło mnie i przyjebałem w bandę tak, że uszkodziłem jedyny motocykl jakim dysponowaliśmy. Reszta omal mnie nie zjadła, wszyscy chodzili wkurwieni i docinali mi do końca dnia. Młody byłem i mnie to przerosło dlatego więcej nie poszedłem na trening. Czy żałuję? Nie wiem, może dzięki temu jestem w cały i w miarę zdrowy? A może jeśli wtedy nie dałbym się złym emocjom to dziś mówili by o mnie w telewizorze? 👀 Kto to wie?...


Drużynowy Vice Mistrz Polski 2021!!!

Po latach posuchy w lubelskim żużlu (był sezon, że Motor w ogóle nie przystąpił do rozgrywek) doczekaliśmy się Ekstraligi! Nowy zarząd, spore pieniądze i trafne decyzje doprowadziły do tego, że zespół budowany z roku na rok coraz znaczniejszymi nazwiskami spisywał się na miarę stale rosnacych oczekiwań. W 2021r. Motor ponownie, po trzydziestu latach powtórzył swój największy sukces w historii i ukończył ligę ze srebrnym medalem!!! To ale nie tylko to popchnęło mnie do kupna motocykla żużlowego. Dłużej nie chciałem już czekać. Ryło mi to banię coraz bardziej i ponownie dzięki Przemkowi zrobiłem o jeden krok bliżej do jazdy w lewo. Celowo nie piszę ścigania bo nie wiem czy kiedyś w ogóle do tego dojdzie 😉. Fakt jest jednak faktem, GM od Igora Kopcia-Sobczyńskiego wylądował w Lublinie. Dziękuję pięknie Bro !!! 

Brat Przemysław vel DJ Massa 😎















                                        

Teraz przede mną transport moto przez ocean. Niucham jak to zrobić żeby było dobrze. Update wkrótce 😉.

P.S. Czy żużel to sport offroadowy?... No a nie?! 😎

Update w sprawie Nordena

Niedawno wspominałem o tym, że Husqvarna Norden zakopała się w mule nieaktualnych newsów. A tu proszę - materiał o prototypie. A raczej dwóch sztukach testowanych przez znanych dżentelmenów. Moje odczucia są mieszane. Kolor, czyli to co rzuca się zawsze jako pierwsze w oczy jest inny niż na anonsowanym wcześniej motocyklu. Tamten był dużo atrakcyjniejszy wg mnie, teraz mamy malowanie typowo fabryczne... Dla mnie nuda 😏. Trochę też sama sylwetka wygląda jakby bardziej ociężale ale to może jest tylko moje subiektywne wrażenie. Tak czy inaczej dalej trzeba czekać bo wersja finalna dopiero w drodze.


Gadające głowy... ale za to jak!!!

Marcin Prokop. Moja żona uwielbia go w duecie z Dorotą Wellman czyli z programu śniadaniowego w TVN. Zresztą ja też 🙃.  Po prostu jestem zwolennikiem ich stylu, tej narracji - choć, co ciekawe, nie czuję się taki cool jak oni, jestem bardziej "wintydżowy" niz TVNowsko nowoczesny 😉.

Znam też Marcina z pewnego kanału na YT gdzie w klimatycznych halach starego browaru prowadzi rozmowy z ciekawymi personami. Podoba mi się i w tym wcieleniu, choć chyba wolę (gdyby On to przeczytał to ręki by mi pewnie nie podał 😜) coś w rodzaju rubasznych przedrzeźnianek Wojewódzkiego 😁. Słowo się rzekło, czy raczej napisało. Obaj to moi guru szybkiej i inteligentnej riposty. Ludzie - słowotoki, taki jak ich intelekt powinien być noszony w lektyce. Coś fascynującego...

Ale zwracając się w stronę blogowych tematów - dlaczego piszę o gościu z telewizora, pewnie większości widzów kojarzonym z byciem majętnym celebrytą fruwającym na innej orbicie niż my wszyscy. Ano dlatego, że niejaki Simpson z mojego starego, dobrego Świata Motocykli zafundował mi taki deser, że wystrzeliłem zachwytem jak nie powiem czym 😈. Ten wywiad zrobił mi dzień, jak to się mówi. Poznałem kogoś z "zaświatów", który ma takie samo podejście do motocyklizmu (tak, chyba słownik nie zawiera takiej pozycji 😉) jak ja. Tylko ja tego nie umiem tak zgrabnie ubrać w słowa bo to wielka sztuka. Generalnie życzyłbym sobie wypić z Nim/Nimi (bo bardzo pozytywnie odbieram także Simpsona i to nie tylko z tego materiału) browara po dniu w trasie. To mogło by być fajne spotkanie 😊...


Nowy TUAREG w drodze!!!

2022 Aprilia Tuareg 660

Aprilka zaanonsowała powrót legendy! W ogóle nie jestem zdziwiony bo wiem, że prędzej czy później każdy kultowy model danej marki, którego produkcja dobiegła końca, za jakiś czas powstanie jak Feniks z popiołów. Tak, właśnie jesteśmy tego świadkami. Poprzednio w tym segmencie odnotowaliśmy reinkarnację choćby Africa Twin czy Tenere. I fajnie, zapowiada się bardzo interesująco bo krótka zajawka filmowa i specyfikacja deklarowana przez producenta dają fantazji zastrzyk emocji. Ciekawe kiedy i jakim "prajstagiem" Tuareg zaprezentuje się w salonach. Czekam z mentalnym wzwodem bo sprzęcior mi styka niesamowicie ✌😎.

P.S. Drugi mój konik to Norden ale na razie wrzawa ucichła a przynajmniej ja nic nowego nie odnotowałem 😉.

Tu jej będzie dobrze 😁




Poprawić fabrykę

To nie pierwszy raz kiedy mam problemy ze sprzęgłem w moim motocyklu. Poprzednio obrzydzały mi jazdę Katoomem. Nie wiedzieć czemu gówno ciągnęło od samego początku choć moto było praktycznie nowe, z minimalnym przebiegiem. Kombinowałem z wymianą tarcz, sprężyn, pomiary, testy i nic, ciągle to samo. Kiedy zacząłem obwiniać kosz sprzęgła skończyłem się tym przejmować bo wymiana byłaby po prostu nieopłacalna. Przeszedłem nad tym do porządku dziennego i tyle...

Na leżance w zabiegowym 😉

Zabolało po raz kolejny kiedy odkryłem, że coś niedobrego dzieje się z Yamahą. Pojawiło się tzw. terkotanie sprzęgła. Przy ruszaniu, kiedy tarcze zaczynają się sklejać czuć na kierownicy irytujące wibracje. Do przebiegu 6000 mil dałem mechanizmowi czas na dotarcie. Była też wizyta w serwisie ale mechanik po jeździe testowej stwierdził, że on nic nie czuje 😎. Oczywiście jak najbardziej spodziewałem się takiego wymijającego komentarza. Parłem jednak do przodu i gość stwierdził:
"OK, mogę rozebrać to sprzęgło. Jeśli znajdę usterkę to zrobię to na gwarancji ale jeśli nie znajdę, musisz zapłacić 300 dolców za serwis."

Tego też się spodziewałem i już w myślach widziałem scenariusz jak frajersko wypływa mi z kieszeni trzy stówy... Podziękowałem, życząc miłego dnia.

Przetrząsnąłem cały internet i trochę już zniecierpliwiony, postawiłem zastosować metodę siłową i po chamsku przytrzeć tarcze 😊. Zaparłem się o murek i parę minut (oczywiście z przerwami) ślizgałem się na półsprzęgle. Po pierwszej próbie miałem wrażenie, że coś to dało. Poprawiłem i dałem się ostudzić silnikowi. Po ponownym odpaleniu terkotanie jednak powróciło i zalała mnie krew 😡😆. Szybka akcja z szukaniem zestawu tarcze + sprężyny i poleciało zamówienie. Nie wyszło drogo. Dostałem komplet z uszczelką pod pokrywę, całość za jakieś $140. Oczywiście nic nie gwarantowało, że nowe części pozwolą pozbyć się tej bolączki ale zaryzykowałem. I opłaciło się. Do tej pory nie wiem co dokładnie było przyczyną bo nie mierzyłem i nie oglądałem pod mikroskopem każdego wymienionego elementu. Tak czy inaczej w tej chwili wszystko gra, akcja sprzęgła jest wzorowa a ruszanie płynne i przyjemne 💪. Czasem, jak widać, trzeba poprawić fabrykę 😉.

Projekt żużlówka!

Ciekawostka dla wielbicieli żużla, "motogrzebaczy" i ambitnych (choć mniej zamożnych) konstruktorów! Ktoś wymyślił sobie dojeżdżać do pracy żużlówką 😎. Na pierwszy rzut oka pomysł niedorzeczny ale podejmując kilka (dobrze przemyślanych) kroków ku uczynieniu kompromisu między sportem zamkniętym na arenie a zwykłą uliczną jazdą można go urzeczywistnić. Żużlówka z hamulcami i skrzynią biegów jako hybryda przyszłości? Niemożliwe? W takim razie oto i dowód! Ja jestem pod wrażeniem! 👌

Eddie Van Halen - człowiek, który onieśmielił mnie do gitary


EVH

Za małolata mało kto nie wyginał się ze szczotką przed lustrem. Wyginałem się i ja. Za jakiś czas wyginałem się z gitarą. Na wyginaniu niestety się skończyło bo próby nauki gitarowego "tappingu" zweryfikowały mnie jako kandydata na muzyka. Zrozumiałem, dlaczego o Van Halenie mówi cały świat a o mnie nikt 😝 .

Ta jego kultowa "popaćkana" Baretta, zawadiacki uśmieszek i papierosek zatknięty na końcu gryfu... I te jego ruchy, przy których dzisiejsze kocie ruchy małolatów to obciach. On był zjawiskowy. Tym swoim naturalnym, młodzieńczym, Edkowym urokiem kradł kobietom status płci pięknej... To się po prostu działo i lśniło...

Dziś zamknęła się historia jego życia ale inspirować następne pokolenia muzyków i słuchaczy będzie zawsze. To jemu zawdzięczamy to, że rockowe granie gitarowe jest tu gdzie jest. Pięknie to robił, za to mu dzięki. A utwór "Why Can't This Be Love" to jeden z moich ulubionych na "wszechczasach", mimo, że akurat w wersji koncertowej (studyjnie podrasowanej) Eddie stoi za klawiszem 🙂.

Wielką przyjemnością było Cię słuchać i obserwować, Mistrzu! Teraz odpocznij...



Polacy w Ameryce - odpowiedź


Przekierowanie do tego posta nastąpiło na skutek tego, że FB nie przyjmuje wypowiedzi o takiej ilości znaków jak ta poniżej. Wklejam się tutaj nie dla reklamy tego bloga (bo co ma piernik do wiatraka), tylko dlatego, że jest to sposób na przekazanie czegoś, co nie zmieściło się na grupie dyskusyjnej. Będą przekleństwa - nie lubisz, pomiń albo zamknij stronę. 

________________________________


Rozumiem tych, którzy domagają się ukarania winnych śmierci Floyda i protestują. Nie zawaham się powiedzieć, że jestem jednym z nich. Bo to nie miało prawa się stać! Dopóki życie policjantów nie było zagrożone, życie Floyda też nie powinno być! Za to ta załoga, która uczestniczyła wtedy w interwencji powinna być osądzona i surowo ukarana. Szczególnie ten gość, który bezpośrednio doprowadził do śmierci Floyda. Tu nie ma żadnych wątpliwości!
Wątpliwym dla mnie jest posądzanie wszystkich białych o działanie na szkodę wszystkich czarnych. A to się dzieje. Ja tak to czuję i mam prawo do własnej oceny.

Ludzie wyszli na ulice z hasłami “Black Lives Matter”. Oczywiście, że matter!!! Ale gdzie ci domagający się tego byli, kiedy w 2011 na Canarsie paru czarnych skurwysynów zastrzeliło czarnoskórego nastolatka, który wracał ze szkoły? Wszystko zostało zarejestrowane na kamerach przemysłowych, sam widziałem ten film i miejsce w którym zginął bo pracowałem wtedy w pobliżu. Zabity był zawodnikiem młodzieżowej drużyny baseballowej, podobno normalny chłopak, dziecko jeszcze. Jak mi to zryło beret to sam wiem najlepiej. Druga, z tych tylko co pamietam, historii to Bronx i inny nastolatek zasztyletowany w deli. Tak samo, jeszcze dziecko!!! Zabójcy - grupa kolorowych. Wszystko jest na filmie. A jak dziś zacząłem szukać wiadomości o tamtych zdarzeniach na necie to wyskoczyło mnóstwo bliźniaczo podobnych relacji z teraz. Poszukajcie sami, nie uwierzycie ile tego jest!

I teraz pytanie! Czy śmierć Floyda jest lepsza od śmierci tych dzieciaków bo udusił go biały policjant??? Nie, kurwa!!! Każde życie jest tak samo ważne i nie dam się jako biały obwinić, że jestem wrogiem czarnych i jestem w jakikolwiek sposób powiązany ze smutnym końcem Floyda i innych czarnoskórych czy kogokolwiek innego, kogo nie spotkałem na swojej drodze!
Tak samo jak nie bede słuchać teorii, ze system sprzyja komukolwiek kosztem drugiego. Każdy odpowiada za swoja drogę życiową i kroki jakie na niej czyni. Wszyscy mamy możliwość się edukować, wszyscy mamy możliwość pracować, mieszkać gdzie sobie życzymy i wieść codzienność po swojej myśli. A że nie jest łatwo, to prawda. Ale nie tylko Afroamerykanom jest cieżko, innym też jest ciężko, szczególnie imigrantom i sam o tym dobrze wiem bo też nim jestem. Ale ludziom, którzy mało znaczą ale dużo walczą także udaje się pożyć jak zaplanowali. Przykładem są wszyscy, którzy nie mając bogatych rodziców, nie będąc dotowanymi i dopieszczonymi, pracą własnych rąk oraz jasnością umysłu wyprowadzają swoje życie z zapaści. A jeśli nawet nie z zapaści to zaczynając od przysłowiowego zera w kieszeni. A znam takich. Jest wśród nich mój najlepszy przyjaciel, są wśród nich moi rodacy, są ludzie których spotykam np. w pracy ale urodzili się w innej części świata. Jedni przewalają gruz łopatami a inni udoskonalają prototypy maszyn z naszych fantazji. Jednych i drugich cenię za to, że nie obwiniają wszystkich wokoło za to, że znój, tylko robią swoje. Poszli za rozsądkiem i poparli swój plan wysiłkiem nie patrząc jaką mają szansę ze względu na pochodzenie. Spróbowali dać coś od siebie.

Spotykam i czarnych i kolorowych przede wszystkim w pracy. Jednych uważam za fajnych, innych nie kumam, jeszcze innych nie lubię. Ale nie za kolor tylko jakimi są personami. A najbardziej zwracam uwagę na to jakimi są w stosunku do innych. Obserwuję to zawsze tak, żeby dana osoba nie miała wrażenia, że skupiam na tym uwagę. Dlaczego? Bo nie interesuje mnie ile dostanę od kogoś poklepań, interesuje mnie ile i jakich opinii o innych usłyszę z ust danego klienta. To na końcu dnia zawsze mi się sprawdza...
Czasami nawet nie ma jak się porozumieć bo dukamy po angielsku ale czujemy dobra fazę i jest fajnie. I nigdy, będąc jeszcze w kraju, nie pomyślałbym, że ja biały jak ściana będę kiedykolwiek gadać z  czarnoskórym kolesiem o życiu, kumplować się i razem koło siebie pracować. Ale tak właśnie jest i jest spoko 🙂. On jest zadowolony i ja. O rasiźmie nie przyszło nam do głowy gadać. A jak jest jakaś wtopa i ktoś do niego (niesłusznie) przysapie to stanę za nim. I on za mną też. Proste.

Jadąc dalej ale już w inną stronę - każde społeczeństwo dzieli się na tych co pracują na swoją przyszłość i na tych, którzy nie mogą albo nie chcą się tym kłopotać. Pierwsi sami się utrzymują i realizują swoje założenia/marzenia, drugim (niezdolnym do pracy) powinno pomoc państwo a tym, którzy nie mają w zwyczaju osobiście dbać o własny status materialny i społeczny nie powinno się pomagać w ogóle. Bo niby dlaczego? I tu dochodzimy do sedna sprawy. Bo ja będę przyjacielem każdego kto ma dobre intencje i uczciwie na siebie pracuje. Ale nie będę przyjacielem szabrowników, który w chwili kiedy nadarza się okazja wprowadzają zamęt, zgorszenie i spustoszenie! A kto to jest? To ja bez krępacji napiszę - stare konie człapiące okrakiem ze spodniami w kolanach, co dzień w dzień skanują dzielnice rozbieganym wzrokiem jakby, kurwa, chodzili po zaminowanym polu. I ich "szanowne, dobrze podkarmione" u boku. Tak samo zainteresowane bliźnim jak ja zeszłorocznym śniegiem. W życiu nie dotknęli żadnej uczciwej roboty bo to nie w ich stylu. Wywodzą się z rodzin, które nie dbają o to żeby wychować dzieci na uczciwych ludzi tylko żeby przejechać na czyjejś dupie aż do grobowej deski. I tu ważna uwaga - autentycznie żal mi tych dzieciaków, które tak zaczynają swój żywot. Ale ani ździebko nie żal mi chłopów będących w kwiecie wieku i pełni świadomości gdzie i jak żyjemy. Pomocy oni nie wymagają, oni potrzebują bata na plery! A jeszcze wcześniej opieki własnych rodziców. Bo nikt dzieciakom nauki życia nie dostarczy tak jak rodzice. Od nich zależy wszystko. Tylko oni mogą przerwać błędne koło i pokazać młodemu życiowy azymut. Zawsze mają taką możliwość. Ale bardzo często w tych kręgach jest tak, że jedno pokolenie “produkuje” drugie, któremu nie ma zamiaru ułatwić życia wśród ludzi tylko ułatwić życie w swoim getcie. I przechodzą z ojca na syna takie triki o jakich “mrówki robotnice” w cywilizowanym świecie nawet nie pomyślą bo i straszno i nie ma kiedy...
I co? Mam się nabrać na gadki, że oni tak robią bo są nieświadomi tego, że można żyć inaczej? Bo, kurwa, nie maja szansy? Otóż nie! Są bardzo świadomi. Również tego, że potrzeba dużo potu i łez żeby żyć godnie. I na ten pot i łzy nie wszyscy chcą się narażać bo łatwiej oskarżyć cały świat, że im niewygoda i domagać się bezzwrotnej pomocy teraz i na wieki wieków. Do takiej patoli nie chcą się przyznawać pracowici i ambitni czarnoskórzy, to wiem z rozmów z nimi.
Niewinnym dzieciom, owszem, trzeba pomagać i sprzyjać. Ich rodzicom ułatwiać życie jeśli się starają i jestem pewien, że taką pomoc każde państwo oferuje. Ale jeśli rodzice się nie starają to nikt tu nie wymyśli okładu na ich rzekomy ból istnienia. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Sorry Batory.

I trochę przypomina mi się sytuacja z polskiego podwórka (internetu), owszem, innego kalibru ale...
Polskie zwykłe betoniaki, szaro, swojsko i fajnie niby. Dres z piwem filmuje policjanta bo ten chce go wylegitymować. Całe osiedle patrzy z balkonów, wie, że trzeba gówniarza wypierdolić bo każdy ma już go dość ale w komentarzach pod filmem jest jebanie policji. No bo przecież można jebać policję. Jak nie w demokracji, to kiedy? A ludzie którzy chcą spokojnie pobyć w miejscu zamieszkania po pierwsze boją się zareagować, po drugie już sami nie wiedzą czy mają rację bo tak głośno o swoich racjach krzyczy dres z piwem, że lepiej przystać i dołączyć do dresa niż z nim wojować. Ale i na to znalazłby się “lek”. Tylko w dzisiejszych czasach prawa “dresa” są traktowane z namaszczeniem bo on przecież bywa niesprawiedliwie uciśniony przez policję. A reszta poniesie ten krzyż ze spuszczonym wzrokiem tylko po to, żeby to się uciszyło choć na jeden wieczór... Jest jakaś analogia? Dla obrońców "uciśnionych" pewnie żadna.

Historią też niech mnie nikt nie szczuje. Rozumiem gniew czarnoskórych za zniewolenie i upokorzenia na Afroamerykanach przez białych, co miało kiedyś miejsce. Ale to historia, przeszłość. My jako polski naród też byliśmy doświadczani w swojej historii tragediami o których ciężko zapomnieć. Ale czy to, że dochodziło do mordów na nas z rąk innych nacji ma położyć się dozgonnym konfliktem między naszymi narodami? Czy fair było by powoływać się na te fakty dzisiaj, jeśli dotyczą one naszych przodków a nie nas? Czy to przypadkiem nie zgoda buduje? Wystarczy się ponad to wznieść. I jeszcze raz powtórzę, kto chce, zrobi to. W przypadku patologii jej tłumaczenia zawsze przypominają przysłowiową baletnicę i rąbek u spódnicy.

Stary, przygięty do ziemi Chińczyk. Może w wieku mojego ojca ale może i starszy. Wlecze za sobą mały wózek. Z kurewsko wielkim, plastikowym workiem aluminiowych puszek po sodzie. Na każdym załamaniu miedzy płytami chodnika następna szarpanina. Nie prosi się o pomoc chociaż chcę go asekurować. Tak jak wszyscy oni, wydaje mi się nieśmiały i przepraszający... To się nie zutylizuje w mojej pamięci. I to, że obok w podcieniu kamienicy stoi nikim zainteresowany "uciśniony" i pierdoli na głos jakiś rapowany tekst z "biczami" i "nygami" bo jemu ciężko. I, że ma jakąś kulkę czy coś. I z nogi na noge, ręka w lewo, ręka w prawo. I tak do usrania. Jakby mu sie styki zwarły na cacy... Chińczyk dojdzie do skupu, zarobi pare dolarów za cały dzień. Przeżyje skoro do tej pory przeżył. I raper przeżyje, jeszcze tak sie nie zdarzyło, żeby nic nie wykminił...

Kij w mrowisko. Gdzie wszyscy szukają domów? W jakich “erjach”. Nie wiecie o czym piszę? Taaak, szukamy domów w “białych erjach”. Wszyscy szukają domu w "białych erjach”. Czarni, którzy chcą spokojnego miejsca dla własnej rodziny też szukają domu w “białych erjach”. Tylko nikt tego nie powie na głos, że nie chce mieszkać w sąsiedztwie ludzi, którzy za nic maja życie, które wymaga przystosowania się do zasad. Zasad, które nie wszystkim są na rękę, czasami wynika z tego jakaś niewygoda ale prowadzą do pewnej stabilizacji, która na dłuższą metę jest gwarantem spokoju.

Ale ale! Człowieku z wiecznymi pretensjami! Jeśli tylko zechcesz możesz obrać nasz kierunek. Tylko nie oczekuj, proszę, że wygodny świat cię zrozumie i przygarnie jeśli chcesz zabrać miedzy spokojnych ludzi swoje niespokojne życie. Przepraszamy, z tym się musisz rozstać jeśli chciałbyś spróbować czegoś innego. Nikt nie będzie ryzykować swojego cieżko wypracowanego dorobku żebyś ty miał na czym poeksperymentować. To jak rozstanie z nałogiem, to jest bardzo trudne ale wykonalne. Nie jeden z nas był w twojej sytuacji ale przez to, że nałożył na siebie jakiś rygor może teraz czerpać z korzyści jakie daje wypracowany kapitał, niezależnie od tego w jakiej formie on jest.

W moim głębokim przekonaniu, od dłuższego już czasu świat upomina się o prawo do bycia permanentnie nieszczęśliwymi patologiom, które w dobie powszechnej liberalizacji przepięknie rozsiadły się w wygodnych fotelikach "średnio" należących im się przywilejów, za to podstawionym im pod nos. One obserwują mnie, ja obserwuje je (te patologie znaczy). Mając własne dzieci nie pozwolę na mieszanie im w głowach. Ja i moje dzieci będziemy pomagać potrzebującym, będziemy jednoczyć się z tymi, których dopada niesprawiedliwość ale na skurwysyństwo i wyuzdane cwaniactwo odpowiemy modnym na całej kuli ziemskiej gestem.

Jednocześnie wszystkim "peacemakerom" przyjacielsko odradzam bezwiedne zaczytanie się w "zbyt mądrych" lekturach i wtapianie głowy w poduszeczkę wyhaftowaną górnolotnymi frazesami. Bo tak naprawdę docierają do nas przede wszystkim duże i spektakularne rzeczy ale mające niewiele wspólnego z człowieczeństwem. Wtedy zapomina się o tym co pod nogami. Nie dostrzega się prostych i życiowo uzasadnionych rozwiązań. Zapomina się o tych, którzy nie krzyczą tylko w milczeniu budują skromnie i pożytecznie ale wytrzeszcza się oczy i słucha krzykaczy i kombinatorów, tylko dlatego, że są jazgotliwi… I to się dzieje teraz. Dlatego, że słowo "rasizm" zostało przekazane w ręce ludzi, którzy już dawno nie mają potrzeby się nim bronić. Teraz nim atakują. "Jeśli on tego nie widzi to i ja bielma z jego oczu nie zdejmę" - jak powiedziała Michałowa do Proboszcza w Ranczo.

Na pewno są problemy do rozwiązania ale one lokują się zaskakująco blisko jednostki. Innym razem porozmawiamy o systemie. A tam też można wiele odsobaczyć. Tylko nie przy rozpierdolu na poziomie zwykłego zjadacza chleba. Wtedy ze zmian globalnych cały chuj.


Dobranoc.


P.S. Jakaś część z moich przemyśleń utknęła miedzy galopującą chęcią zakomunikowania a średnio wydajnym buforem mojej pamięci 😉. Ale dopisywać nic już raczej nie będę, po co więcej pytań, tych starczy...

Jednak update poszedł, nie byłbym sobą.