Czapki z głów!!!

Jak długo dam radę jeździć w zdrowiu i przyjemności? Nie daję sobie specjalnie dużych szans na starość w siodle bo już w połowie czwartej dekady żywota jadę na Bi-Fleksie od odnowy stawów. Obym wogóle doczekał emerytury i miał przyjemność chociaż ze dwa, trzy lata postać w kolejce po leki... Pożyjemy, zobaczymy ;).
 Ale zdarzają się rzeczy, zdawałoby się niemożliwe, więc mimo wszystko nie tracę nadziei. Przykład? Proszę bardzo! Mam zaszczyt przedstawić niezwykłą postać. Tymbardziej przekonującą bo wyrazistą w kontekście naszego nieśmiertelnego hobby. Usiądźcie wygodnie i nie popadajcie w kompleksy ;P.
Panie i panowie, przed Wami "człowiek z żelaza" - JOE GALIE!!!


Na potwierdzenie tego, że Joe to nie wymysł jakiegoś fantasty, daję dowód. Film powstał parę dni temu, kiedy uświadomiłem sobie, że to co się kurzy w szufladzie to cenny zapis dokumentalny. Zapraszam :).

Aminokwasy, parujące Glace i jad skarpeciany

Borowik źre te specyfiki chyba na kilogramy bo poganiał z Tomciem tempo konkretnie. Myślę, że te "pająki" zamiast fabrycznego sprzęgła też robią robotę i to widać. Generalnie jednak wszyscy się pocili, mimo, jakby nie było, niskiej temperatury jaka panowała.

 W powietrzu wisiała sensacja bo Baransky miał udowodnić, że dwutakt nie obędzie się jednym zbiornikiem paliwa na cały dzień. No i wyszło na jego, a czy ma to jakieś znaczenie? Strategicznego nie ma ale zawsze jest argument żeby zbić plusy dwusuwa. Ale my się w politykowanie nie bawimy, niech każdy jeździ czym chce i jak chce. Baran w końcu wspaniałomyślnie uchylił wieko swojego "cepeena" i było po sprawie :).

 Borowik szykował sprawozdanie multimedialne dla Muchy. Widać było, że bardzo zależy mu na wyrazistym, uwydatniającym walory techniki jego jazdy, przekazie. Dodatkowo miało to być okraszone krajobrazem jak z bajki. Bajki jednak nie będzie. Zapomniał włączyć nagrywanie w kamerze...

 Uparliśmy się na okrążenie z hare scramble koło Tamaqua. Polecieliśmy więc górą, "pałer łajnami", potem przez RT 209 i prosto na loopa. Podobało się ale nie było łatwo bo głęboko wyjeżdżone koleiny, kamienie i korzenie wyjaławiały nas z sił. Apetyt był ale nie przejechaliśmy całego okrążenia, gdzieś po drodze się pogubiliśmy. Tam jest tyle tych ścieżek, że dojechanie do celu wg planu zawsze jest mocno zagrożone. Na postoju z Glacy łepetyny strzeliła para jak z rozdartej rury c.o. Było na co popatrzeć ;).

 Jest filmik z tego jak ci bardziej zawzięci walczyli z węglową górą. No i nie powiem, ładnie tam szli chłopaki, chociaż na pierwszy rzut oka skos był nie do pokonania. Zapis nie oddaje tej pochyłości, w realu naprawdę to gówno robi wrażenie.
 Nie mniej ciekawie było też na osławionym "potoczku". Leżała tam jeszcze warstwa śniegu z lodem i tylko Mr. Tomato z Glacą wyskoczyli tam z gracją. Reszta orała jak mogła :).

 Piweczko "na kornerku" po jeździe było bo musiało być, taka tradycja :). I do tego w uroczystej oprawie bo Gregor postawił pępkowe. Niedawno urodziła mu się córa więc łykaliśmy jej zdrówko :). Należałoby też w sumie wypić zdrowie Barańskiego a może nawet wypić za to, że Borowik zachował zdrowie po tym jak beztrosko zatrzymał się na środku ścieżki kiedy reszta brygady parła za nim i to zamaszyście. Zdrętwiałem widząc jak Baran wprowadza swój kosmodrom w hamowanie awaryjne. Jak on ominął Gregora nie pamiętam bo ocknąłem się już po fakcie. I jestem pewien, że kapitan Titanica miał łatwiej a i tak zapierdolił, dlatego szacun dla Adamskiego za stalowy nerw :).

 W samochodzie zrobiło się uroczo, nie mogło być inaczej. Wzajemne obelgi między panami "B" zamieniły się w dysputę, obejmującą życie zawodowe, rodzinne, ceny szpinaku i zbliżającą apokalipsę. I byłbym w siódmym niebie gdybym nie musiał walczyć z tym natrętnym jadem skarpecianym który opanował wnętrze auta. Nikogo nie obwiniam, takie życie :).


dwie minuty na oddech
tajemniczy ninja
narada w sztabie
jest ławeczka ale nie ma winka :(
widokóweczka
nieładnie by było swojej mordy nie zapodać
ćwierć gwiazdkowy kompleks hotelowy


Jest tu jakiś cwaniak???

Jeśli kiedyś na trasie, mijając na jakimś wypizdowie kawałek asfaltu, komuś przyjdzie do głowy, żeby przestraszyć się pana milicjanata przyczajonego za jabłonką, niech przypomni sobie ten filmik. Strach ma wielkie oczy a sam diabeł jaki jest? Jak widać nie taki straszny ;)...
 A po drugie primo - gdyby ktoś w przypływie fantazji ubzdurał sobie, że jest kozak to ja służę linkiem ;P.

Lista obecności podpisana

Rachunek sumienia po jeździe doprowadził mnie do dwóch wniosków. Po pierwsze nie oglądać się za siebie, po drugie wyleczyć ból kolan. Z tym, że co do tego pierwszego to nie mam pewności...
 Farmaceutyki na odbudowanie formy już zażywam ale z przestawieniem się na inny tryb jazdy będzie ciężej. Mam mianowicie, chyba słusznie, taki nawyk, że często sprawdzam czy ten jadący za mną cały czas jest i czy wszystko gra. Jeśli zgubi ślad to czekam aż dobije a jeśli wymaga tego sytuacja wracam żeby go odnaleźć. I wszystko gra dopóki część grupy co jest przede mną robi to samo.
 Ostatnim razem ten system jednak "zaniedziałał" ale nie muszę mieć czarnej skrzynki żeby dojść dlaczego. Dobrze pamiętam komu dawałem znaki, żeby przystopować bo reszty nie widać. Bogu dzięki, że te moje nawoływania dotyczyły bzdury. A gdyby ktoś naprawdę zrobił wtopę i liczyły by się sekundy? Myślenie nie boli ani nie kosztuje! Zawróciłem i bez problemu znaleźliśmy się i można było dalej kontynuować dzieło w komplecie. Oczywiście gdyby najszybsi z najszybszych nie fantazjowali tylko pod siebie. Ja też wolałbym zapierdalać, "gdyż lubię zapierdalać". Ale, Szanowni Państwo, cała załoga powinna dbać o to żeby trzymać się razem. Bo jeśli nie to zawsze będzie ryzyko, że ktoś kto zniknął nam z pola widzenia może mieć w danej chwili przejebane... Piszę to na "zaś" bo adresat tego apelu i tak nawet przez tlanslatora googlowego nie zakuma treści, a szkoda...

 Ogólnie jeździło mi się OK, ale czuję, że dochodzimy niebezpiecznie blisko rutyny i powielania fajnych "eventów" a temu zawsze mówię NIE. Jeszcze jedno czy dwa parkowania w tym samym miejscu, jazda w tym samym kierunku i brak nowych pomysłów może "położyć" St Clair. Tak jak to było z Delano na przykład. A tego bym nie chciał bo "Klara" to jest jeden z najlepszych terenów jakie mieliśmy pod kołami.
 Czeka zachodnia część za RT 61, czeka południe od RT 209, tam byliśmy ale gówno widzieliśmy bo na śladach mam czarno na białym, że zawsze walimy tymi samymi szlakami. I wreszcie szlag mnie trafi ;P...
 A Hunter? Już któryś raz z Glacą debatujemy, że trzeba coś z tym zrobić. Tylko, że ja nie mam śladów z prehistorii. Ale mam za to wyjebane na rozpoznanie wszystkiego co jest dostępne a jest tego sporo więc szkoda marnować możliwości. Dlatego planuję oddalić się od wydeptanych przez nas ścieżek. Jeśli będą chętni to damy radę, jak nie będzie to dam radę ;).

 Można powiedzieć, że urwałem kierownice bo utrzymała się na jednej z dwóch śrub, w dodatku skrzywionej. Jakimś cudem podreperowałem to przy aucie amerykańców a punkt w którym zaparkowali zapisałem do GPSa. I co ciekawe wychodzi na to, że jest to zajebista miejscówka. Stamtąd jadąc na wschód fajnie można eksplorować teren na południe od 209, dlatego aż się prosi o otwarcie umysłów...

 Józek walczył gdzieś na kamieniach i przypłacił to dziurą w deklu silnika. Ale rozumiem, ze już to naprawił bo na dziś szykował wyjazd.

 Inżynier Joint poratował mnie specyfikiem na stawy bo potrzeba jest już wyraźna. W niedzielę po powrocie, już przy chałupie nie mogłem wyjść z auta. Ruszałem się jak Jagger ;P. Doznałem wtedy olśnienia, że z każdym dniem faktycznie mam bliżej do gromnicy...

 Filmik będzie pod krytykę, czyli z dłuższymi sekwencjami z jazdy. Nie ma tego wiele bo nie sformatowałem karty przed wyjazdem.
Przepraszam, dziękuję, do widzenia ;).


jeździec i koń
przyodziewanie szat
trunek rozgrzewająco - rozweselający
serwowano w minimalnych ilościach,
pyyycha :)
za dużo było "momentum" dlatego "hole is ready" ;P