Ostatni łyk boli najbardziej

No i doigrałem się. Nie ma nic za darmo. Dziś o godzinie 11:11 przed południem* otworzyłem symboliczne "ostatnie piwo". Kilka lat sielanki w obcowaniu ze złocistym napojem przerwał jednoznaczny wynik badania krwi, które zrobiłem przy okazji walki z infekcją na piszczeli. Pan doktor zapytał wprost:
- "Pije?"
- "Tylko piwko, za to regularnie" - odrzekłem zgodnie z prawdą.
- "No to dlatego wątróbka się buntuje. Odstawić!"

 Dyskutować nie zamierzam, za to mam już plan co w zamian bo jakoś trzeba zabić pustkę, która nastała po tak nagłej stracie "jasnego pełnego". Wyleczę tylko dnę moczanową (która jest również skutkiem piwoszowego stylu życia) bo objawia się ostrym bólem w kolanie i przechodzę do terapii jazdą na motocyklu. Skupię się na powrocie do pełnej sprawności fizycznej, popracuję nad kondycją, która nie jest moją najlepszą stroną. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...


ale nie ma co się oszukiwać, ciężkie czasy nastały...

*- Tak, wiem... "Dżentelmen nie pije przed południem"... Poroniony pomysł, chora zasada! Niech sie za jakeś robote weźmie, filozof jebany!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA! Aby dodać komentarz nie musisz się logować. Wystarczy kliknąć na opcję Nazwa/adres URL i wpisać swoje imię lub ksywkę.
Śmiało! :)
Każdy wpis musi być zatwierdzony więc proszę o cierpliwość. To dla dobra kultury dyskusji i zachowania pewnych standardów na blogu. Innymi słowy - admin nie śpi, żeby pisać mógł ktoś ;P.