Czeski Kameleon


Kolejna reaktywacja w stylu dzisiejszych wielkich powrotów. Po latach niebytu do salonów w Czechach wróci szlachetna marka ČZ!!! Zawrót głowy! Szczególnie dla tych, którzy w młodości dosiadali tych sprzętów, a ja się do nich zaliczam 🙂. Moja oryginalna "Ceśka" (model 125/516 z '84 roku) nie była u mnie długo ale zapamiętałem ją jako motocykl dostarczający nieziemskich doznań 😉. Aj, szkoda, że sprzedałem tego bazyliszka. Wtedy (gdzieś na początku lat '90-tych) ciężko było o części do tych motocykli, dlatego trzymać sprzęt, którego nie można było prawidłowo serwisować, nie miało sensu. Co innego, że czasy się zmieniły i (paradoksalnie) dziś jest łatwiej o zamienniki do crossowych ČZ niż kilkanaście lat temu, kiedy to ich silniki używane były w kartingu. Biorąc pod uwagę, że już wtedy sprzęt nie był produkowany, każdy fabryczny tłok z korbowodem był na wagę złota 😏.

 Wracając do tematu - na próżno szukać w sieci firmowej strony internetowej czy materiałów promocyjnych nowej "Cezety", co mnie bardzo dziwi. Wszystko ma się opierać na dystrybucji poprzez salony motocyklowe różnych marek. Tutaj jest link do jednego z nich - kliknij.

 A czym tak naprawdę jest ta "nowość" od "pepiczków"? To nic innego jak włoski TM ubrany w szaty robione na potrzeby wskrzeszanej marki. Będzie wiec zamiast niebieskiego malowania - białe i czerwone, z charakterystycznym znakiem ČZ na plastikach i obudowach silnika. Z tego co rozumiem oferowane będą motocykle dwusuwowe do crossu i enduro. O uszy mi się obiło, że jest to paleta "teemowego" rocznika 2014 i jak dobrze się przyjrzeć pierwowzorowi i "Cezecie" na zdjęciach z sieci, to faktycznie wszystko jest praktycznie identyczne. Czy to wada? Skądże! Każdy sposób jest dobry, żeby zagrać na wspomnieniach (patrz kateemowa "Huska") i zajrzeć do kieszeni rozrzewnionych powrotem legendy riderów. I Bozia mi świadkiem, gdybym żył w kraju i miał tyle, że by mnie było stać na taką "Ceśkę", to nawet nie oglądałbym się za niczym innym! Jak widzę te białe plastiki z logo ČZ to po prostu mam motyle w żołądku. Coś niesamowitego, maszyna z moich snów o przeszłości 🙂. Ja wymiękam!











Tokbike - pożyteczne dziwadło


Ja od razu zorientowałem się o co chodzi. Myślę jednak, że nie powiązanym ze sportem motorowym (trialem szczególnie) ta konstrukcja będzie dużą zagwozdką.
-"Co to jest?? Jakiś niedokończony rower?!"- już to słyszę uszami wyobraźni 😉.
Fajna rozgrzewka przed wejściem na spalinową trialówkę. Cena? Około 250 euro. Warto? Myślę, że jeśli ktoś chce na serio pojeździć w rajdach obserwowanych to jak najbardziej! A i niejeden "ędurzysta" też podszkoliłby balans na takim metalowym pasikoniku 🙂. Z filmu promocyjnego wynika, że dużo szersze jest grono adresatów tego pożytecznego dziwadła.
Ich strona internetowa - tokbike.com


Zimą na kołach :)


Jaka pyszna sanna! 😉

Ryżojady podnoszą głowę


Letarg japońców w dziedzinie sportowych offroadówek zauważalny był od dłuższego czasu. Ani formą wizualizacji ani technologii nie zrobili praktycznie żadnego kroku na przód od paru sezonów. Kawasaki nie ma nic do zaoferowania, Suzuki jak najbardziej w ten sam deseń a Honda z Yamahą nudzą tym co dawno już się opatrzyło. Aż do dzisiaj*. Niebiescy zdecydowali się odświerzyć linię swoich sportowych "ćwiartek" i tak oto na sezon 2015 zmajstrowali od razu dwie premiery (bo tak można o tym zjawisku mówić). Na bazie crossówki 250 ccm, która była motocyklem zeszego roku w kategorii terenówek, stworzyli obiecującą endurke i (co bardzo ciekawe!) typowy motocykl cross country! Tego chyba nikt się nie spodziewał! Daje to tylko do zrozumienia, że poważnie chcą zaleźć za skórę europejskim markom, które zdążyły już sobie porządnie wymościć tron na endurowym rynku.
Że przybyła poważna konkurencja już wiadomo. Nie wiadomo jednak ilu będzie chętnych aby zrzucić swoje dupy z dopieszczonych europejek i spróbować flirtu z "dżapanami", które nigdy nie były charakternymi sprzętami. W obliczu jednak tego, że nowa linia, jak nigdy, ma wyraźne rysy hardcoreowych maszyn, w powietrzu czuć niespodziankę. Przytoczę kilka faktów a raczej zapowiedzi od Yamahy:
- silnik i rama identyczne jak w nagradzanej crossówce (pochylony do tyłu cylinder z odwróconą głowicą!)
- zawiecha ta sama, jedynie zmienione nastawienia, co zrozumiałe
- możliwość pełnej modyfikacji ustawień zapłonu i wtrysku z poziomu elektronicznego pudełeczka od GYTR
- wreszcie takie smaczki jak u przodowników - filtr powietrza na miejscu zbiornika paliwa, wentylator na chłodnicy, najprostsza metoda odpalania sprzęta jednym przyciskiem (oczywiście w odwrocie kopniak - dzięki Bogu!).

Niby niewiele ale widać poważną ewolucję we właściwą stronę. Do tego cena ma nie przekroczyć $8,000. Wg mnie brzmi nieźle. Szczególnie to, że typowy motocykl enduro można odblokować do możliwości zajadłej motocrossówki! Bajka!

Dodaję filmik w którym widać jaki potencjał drzemie w WR250F na 2015 rok. Szczególnie wymowne są ujęcia z kamer na kaskach. Jest do czego się poślinić :).

* - nie jest to żaden news, jedynie ja mam lekki poślizg ;)


 








Konto wyzerowane


Dziś w godzinach południowych pożegnałem się z rodzicielką mych snów o wolności - piękną pomarańczową istotą o pojemności 400 ccm. Były ku temu pewne powody ale nie sprzedawałem moto z lekkim sercem. Teraz będzie trwać walka z czasem i własnym lenistwem. Kasa za sprzęt zasiliła fundusz rozwoju mojej drugiej pasji - filmowania. Jeśli dobrze się postaram przerwa od jazdy nie powinna być długa, wszystko w moich rękach. Zamierzam się poddać próbie na siłę charakteru. I zamierzam ją przejść jak tornado przez zagon kartofli! A co, kurwa?!


ostateczna pieszczota




Niekończący się sezon


Dla niektórych (szczególnie tych bogatszych) nie ma problemu pauzy zimowej od jazdy. Specjalny kit do motocykla kosztuje sporo kasy ale jak patrzę jaką frajdę to daje, to aż mnie korci żeby sprzedać nerkę ;P.


Potrącenie narciarza na stoku


Nie dosyć, że bez mózgu to jeszcze bez jaj... No i od tej "państwowej" kary lepszy byłby porządny wpierdol od rodzonego tatki a na utrwalenie "nabytej wiedzy" wpierdol od tatki poszkodowanego chłopaka. Starym, głupim koniom też by się należało dać czasem batem po garbie.


Red Bull 111 Megawatt by Enduro Krzeszowice guy:)


Mój ulubiony film enduro na dzień dzisiejszy. Konkretna jazda i humor połączone pomysłowym montażem - zajeboza! Szacunek dla koleżki!


Noworoczna aktualizacja zbiorcza

Nawet nie wiem czy jest co podsumowywać, a tym bardziej snuć noworoczne motocyklowe plany. Sezon jeździecki 2014 kończę wynikami zakrawającymi na żart - chyba ze cztery lub pięć razy w terenie... Różne są tego powody. Poczynając od tego, że sam się nie mobilizowałem aż po to, że zmienił się profil na jazdę u reszty załogi. Takie życie....

Nie chciałem niczego robić na siłę, dla mnie ta pasja to od zawsze wewnętrzna potrzeba, wręcz nałóg a nie nabyte przypadkiem rzepy na ogonie. Więc skoro nie czułem klimatu to nie było sensu go sztucznie podsycać i tyle.
W minionym roku miałem plan pośmigać jak zawsze, czyli konkretne wyprawy w zróżnicowany teren i poszukiwanie nowego. Miałem wrażenie, że oprócz mnie na taki scenariusz nie miał ochoty nikt więc przyschło to wszystko jakoś tak samoczynnie. O tyle nad tym nie ubolewam, że jestem spokojny o to, że za jakiś czas i tak wrócę do tego co lubię najbardziej - czyli " wypraw z zróżnicowany teren i poszukiwania nowego". Kwestia tylko tego jak długo potrwa ten marazm i kto ewentualnie pomoże mi go przełamać...
Zakładam bardzo prawdopodobny scenariusz - moje latorośli odziedziczą benzynę we krwi i razem z pojawieniem się owłosienia łonowego zaczną poszukiwania wymarzonej maszyny. A wtedy tatuś podpowie co i jak :). Jeśli nie odziedziczą (równie prawdopodobny scenariusz co "bardzo prawdopodobny") to jeszcze lepiej, przynajmniej nie będę się gryzł, że narażają zdrowie w imię najsympatyczniejszej pasji na świecie ;).
Trzeci, równie prawdopodobny scenariusz co oba poprzednie "bardzo prawdopodobne" jest taki, że kumulujący się żal wywołany kryzysem wieku średniego wreszcie przeleje czarę goryczy. A wtedy w przypływie resztek młodzieńczej fantazji zakupię "bardzo pomarańczowy rocznik bieżący" i nie patrząc na nic, po prostu będę kultywować offroadowe wyprawy solo :D. Aha, no bo to, że czterysetka idzie do ludzi już prawie przesądzone...

Generalnie jeśli jeździć to bardziej w stronę turystyki a nie użerania się z hardkorem, po prostu przeszło mi stawianie sobie sportowych wyzwań, przynajmniej tak mi się wydaje. Priorytetem musiałby być motocykl z "blachą", legalny na drogach, żebym mógł przemieszczać się bez stresu tam gdzie mam ochotę. No i oczywiście dualsportowe imprezy, tego chciałbym pilnować.

Na bogate treści blogowe w najbliższym czasie nie ma zatem co liczyć, chyba, że wiosna mnie samego zaskoczy i zacznę jeździć ;). Jeśli załoga będzie się chciała czymś podzielić to oczywiście jak najbardziej będzie miejsce na takie wpisy. Może z Polski coś ciekawego się trafi (pozdrowienia dla Barańskiego), może jakieś internetowe zajawki... No i jest trochę materiału foto i wideo z jazd, będę chciał to jakoś poukładać. A na zimowe wieczory wystarczająco bogata jest baza archiwalnych postów, bawi mnie przeglądanie tego, po to właśnie stworzyłem Enduroway i pod tym względem spełnia swoje zadanie :).

Podsumowując - szczęśliwego Nowego Roku, gumowych drzew i nie kończących się podjazdów! Kto ma na czym i ma ochotę niech śmiga, ja za ten czas dostroję odbiornik ;).


Nie powiem, takie cudo mocno by mnie zmotywowało ;P...