Maybrook, NY

No i następna fajna miejscówa przytulona :). Chłopaki już wcześniej tam bywali ale teraz na legalu możemy już nawet parkować auta. Gość (Grek z pochodzenia) co ma przydrożny zajazd, był na tyle elastyczny i dobrze nastawiony, że nie dość, że pozwolił nam się za parę groszy tu wciskać, to jeszcze odbyliśmy sympozjum na temat polskiej wódki i krajowych dziewuch ;P.
Jeździliśmy kilkuosobowym składem. Mucha i Wojtek kręcili sie wokoło komina bo ten ostatni dopiero pobiera nauki endurowego rzemiosła. Reszta (Tomcio, Józek, Borowik i ja) wbiła sie w teren żeby obadać okolicę. Przeskoczyliśmy parę fajnych podjazdów, trochę single tracków, dużo mokradeł i , o dziwo, łąk! Specjalnie nie byłem za tym, żeby orać nowalijki ale jadąc na końcu praktycznie i tak poruszałem się już po kartoflisku :/.
Musieliśmy w międzyczasie przeorganizować trasę bo wjechaliśmy na strzelnicę gdzie panowie trenowali oko. Raczej nikt z nas nie chciałby położyć się od rykoszetu, dlatego ten kawałek ugoru omijaliśmy z daleka.
Oglądając na kompie ślad GPS doszedłem do wniosku, że zjeździliśmy niewielką część terenu jaki brałem pod uwagę przed wypadem. W sumie to plus bo okazuje się, że Maybrook oferuje więcj niż sie spodziewałem :).

Wojtek i Mucha
Tomcio i Józek
Taki kloc a dał się pokonać jak bezbronne baby ;P
brudas
chabeta brudasa

Krew, mocz i łzy

Tak skomentowałby tę jazdę mój motocykl, gdyby mówił. Drugi wyjazd na piachy był z tych konkretnych. Szkoda, że nie mam dokumentacji filmowej, byłoby przy czym wnosić toasty ;P. Moja "ćwiartka" pokazała, że nie straszna jej rywalizacja z big bike'ami. Nawet na krótkiej skrzyni kąsała tak, że mogłem się delektować zdziwionymi spojrzeniami chłopaków od dużych kalibrów. Uczucie bezcenne i satysfakcja budząca pychę . Konsekwencją tych wzlotów był zgon zestawu zębatki - łańcuch. Dobreee!