"Chcącemu nie dzieje się krzywda"

Dzięki Bogu długo, oj długo, nie było poważniejszej kontuzji wśród naszych zawodników. Jednak "dzięki" pechowi jaki dopadł Tomcia ostatniej niedzieli niechlubna lista "historii uszczerbków na zdrowiu" niestety wydłuża się.
Na jakimś ciężkim podjeździe zahaczył czubem buta o kamień, który podwinął mu stopę pod podnóżek. Bardzo częsty w sumie przypadek tym razem brzemienny w skutkach.
Doktor ocenił, że czeka "połamańca" miesięczna albo w najgorszym wypadku nawet dłuższa rehabilitacja.
Jedno zło, że noga może boleć i trzeba to przeczekać. Drugie zło, że w najbliższy weekend Tomuś co najwyżej wypije browarka za naszą jazdę na Pensylwanii. Trzecie zło jest uwierające jak kołek w dupie! Za trzy tygodnie impreza w Hancock, NY - Quarry Run!
 Obiecywaliśmy sobie, że zrobimy dwudniowy wypad już w poprzednich sezonach. Zabrakło determinacji. W tym roku szykuje się bomba dlatego kiedy zobaczyłem zdjęcie kulasa Toma obwisło mi wszystko.
 Co tu można wymyślić? Zero fajek, mleczko w dużych ilościach, ruchanko tylko "na leżaka" żeby nie forsować nóżki.
Mam przeczucie, że da radę, przecież do 4 sierpnia zostało jeszcze trzy dłuuugie tygodnie ;P.

 "Volenti non fit iniuria" (Chcącemu nie dzieje się krzywda) - jeździ się, więc ze wszystkim się trzeba liczyć. Takie rzeczy to betka, oby nic poważniejszego nikogo nie zaskoczyło. Ogólnie - nie wymiękamy! A Tomuś to już na pewno! :)

Przed weselem musi się zagoić i huj!