Sieben Meilen der Hölle - Hunter, NY

Hunter obrosło złą sławą. Poprzednim razem jazda nie przypominała jazdy a radocha zmieniała się w katorgę. Siedem mil ścieżki dla snowmobili pokonaliśmy w jakieś 7 godzin. Świetny wynik. No ale trudno się dziwić, jeśli motocykle więcej niosło się na plecach niż ich dosiadało. Pamiętamy przecież jedno wielkie bagno jakie wtedy było...
Cały sezon przebąkiwaliśmy o tym, żeby pokusić się o tego loopa. I w lecie, jeśli wypadłby w miarę suchy i nie przesadnie gorący weekend to jak najbardziej można było to zrobić. Ale nie, jeździliśmy wszędzie tylko nie Upstate NY. Na Hunter uparło się paru oszołomów w tak idiotycznym momencie jak zimny listopadowy weekend. Najbardziej napaleni byli ci, których sprzęt w takich warunkach pokazuje wszystkie swoje zalety. Rekluse poprawia nie tylko trakcję motocykla ale i ego ridera i to się czuje ;). Jeśli chodzi o mnie to nie zazdroszczę bo przecież nikt mi nie broni "pająka". Nie bolało mnie to, że nie mam tego cuda, tylko to, że moje manualne sprzęgło mimo zabiegów nie dało się naprawić. Ciągle nie pracuje precyzyjnie i dlatego za specjalnie nie byłem za tym, żeby pchać się w to piekło Catskill Mountains. Ale przegłosowali mnie i nie było wyjścia.

Zajechaliśmy na Cortina Mountain Resort bo tam jest najpewniejszy parking. Co prawda właściciel nie był jakoś specjalnie zadowolony ale pozwolił rozstawić się na jego działce. Zaskoczyła nas babka, która odebrała telefon i zaczęła nawijać po polsku. Piter był trochę zakręcony bo sam nie wiedział po jakiemu z nią gadać :D.
Telepało nas okrutnie ale debilny humor uratował dobry nastrój, więc nie zawahaliśmy się ruszyć w stronę otchłani ;P.

Fajne uczucie, kiedy jedzie się ścieżką, którą pamięta się sprzed paru lat i co chwila stają przed oczami przeszkody na których traciło się wtedy zdrowie i zapał. Pojawia się pytanie czy tym razem będzie lepiej? Można powiedzieć, że było. Trochę za sprawą pogody, która była dosyć łaskawa ale też dlatego, że ciągle doskonalimy swój fach i rzeczy, które były nie do wykonania dawniej teraz przeskakujemy bez czkawki. Większość ale nie wszystko bo od czasu do czasu trzeba się położyć, żeby nie zapomnieć czym jest hard enduro ;P.

Rozdzieliliśmy się na dwie dwuosobowe grupy. Dwusuwy pojechały przodem a ich śladem czteropaki. Prędkość przemieszczania była różna bo Piter i ja zrobiliśmy okrążenie a młodzi polecieli se jeszcze na dubla. Po powtórce wyglądali jak z krzyża zdjęci ale trzeba im przyznać, że zrobili to naprawdę sprawnie.

Nie było awarii ani kontuzji, za to ciężki oddech, przekleństwa i litry potu. Hunter to Hunter i tu nigdy lekko nie będzie. I właśnie dlatego trzeba tu przyjeżdżać. Żeby zweryfikować swoje postępy w jeździe i mieć po wszystkim poczucie satysfakcji z wykonania tego zajebiście ciężkiego zadania. Ale zastrzegam, mi raz, góra dwa razy na sezon ta weryfikacja zupełnie wystarczy ;).

bajkowy wodospad
szkodniki potrafią stworzyć
iście kosmiczną fakturę
natrafiliśmy na szczątki samolotu...
jedna z wielu katastrof lotniczych na tym terenie
nie udało mi się znaleźć szczegółów
na temat tego wypadku
Tomuś kończy drugie okrążenie
na dziś starczy...
Borówka na wypoczętą nie wygląda
... w tą stronę do piekła
bryka w miarę niezapaskudzona ;)