Prawie udany update

Pracowity to był dzień. Trochę sam, trochę z Barańskim dobierałem się do zamontowania sterty rzeczy, które zalegały w szafce a nabyłem je żeby usprawnić to i owo w jeździdle. I wszystko szło nawet w miarę po myśli, choć według moich obliczeń czas jaki musiałbym spędzić na te wszystkie operacje mógłby być niewystarczający, żeby między garażowym grzebaniem a jutrzejszą jazdą zmrużyć oko. Na warsztat poszła seria części pompy oleju (koła, wałek i obudowa z oringiem), wiatrak pompy wody, automatyczny napinacz łańcucha, kit likwidujący odpowietrznik kierujący nadmiar oleju do gaźnika, eliminator termostatu, osłona tylnej tarczy hamulcowej oraz przednia opona. Z tego wszystkiego udało mi się zrobić tylko dwie pierwsze rzeczy a siedziałem nad tym pół dnia i trochę wieczora.
Wszystko popsuła sprawa ze sprzęgłem. Okazało się, że zesrał się master cylinder. Po prostu ani nie zasysał ani nie tłoczył płynu hamulcowego. On od samego początku był wadliwy bo pamiętam, że raz już awaryjnie odpowietrzaliśmy układ, i to z niemałymi kłopotami. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej wiem czemu moje sprzęgło działało tak chujowo. Ból natomiast jest taki, że jutro to se mogę najwyżej kursorem po Google Maps pojeździć...

P.S. Efektem ubocznym mojego mechanikowania jest totalny chlew w garażu. Takiej Sodomy to tam chyba jeszcze nie było. Trzeba podciągać nogawki bo jest oleju po kostki, narzędziami usłana jest każda wolna przestrzeń a odpadki organiczne i nieorganiczne zaczynają się już rozmnażać. Baranowi skoczyło ciśnienie jak to zobaczył :D.  Ale... przewróciło się, niech leży... <tańczę>

serwis w pozycji "do zbierania ryżu"
ulepszona pokrywka pompy olejowej
aluminiowe koła zębate zamiast plastikowych
dwa razy większy wiatrak pompy wody

Na niepogodę