Stara miłość nie rdzewieje!


BMW kupując Huskę nie starało się na siłę ochronić jej rodowodu, wręcz przeciwnie - w niepamięć odeszły charakterystyczne dla niej barwy (choć tak naprawdę stało się to już wcześniej, za panowania grupy Cagiva), nikt nie promował następnego wcielenia tych motocykli jako spadkobiercy dobrych, solidnych "szwedzkich manier", które dały tej marce status wręcz kultowej. Tak czy inaczej Huska od niedawna ma nowe życie, które w linii prostej jest kontynuacją tradycji "wikingów". Choć tak naprawdę można było spodziewać się takiej polityki "ideowej" KTMa, to nie zanosiło się jednak na to jeszcze jakiś czas temu, gdy na sieci pojawiały się foty lekko tylko zretuszowanej nowej serii bike'ów. Z tym większym westchnieniem podziwu przyjął świat offroadowy "nowy - dawny" image sprzętów na rocznik 2014, zaprezentowanych, a gdzieżby indziej jak nie w Szwecji! :)





















Przyznam, że miałem sprzeczne uczucia. Trochę dziwnie widzieć, że jeszcze jedna marka będzie korzystała z identycznych podzespołów co macierz. Husaberg będąc jedynym na rynku klonem KTMa został przyjęty tak jak powinien - cieszyli się z niego ci, którym nie przypadła do gustu pomarańcz jaką forsował król rynku enduro. Natomiast teraz sytuacja jest mocno "homo-niewiadomo", ponieważ ciężko powiedzieć kogo tak naprawdę skusi klon Husaberga - nowa Husqvarna.
Nie wiem czy warto wdawać się w techniczne szczegóły i wertować dane z katalogów. Zapowiadane są pewne zmiany, lecz ciężko je nazwać rewolucyjnymi. W modelach enduro należy spodziewać się ulepszonego zawieszenia oraz lekko zmodyfikowanej ramy motocykla. Będzie przezroczysty zbiornik paliwa, kute półki przedniego zawieszenia oraz system "link" tylnego amortyzatora. No i plastiki, najmniej ważne ale robiące za kluczowy element, dający własny sznyt Husqvarnie. Wychodzi na to, że to KTM w Husqvarnowej skórze.  Trochę to dziwne, prawda?

Spodziewać się należy wyższej ceny niż u "braci" bo zapowiadane zmiany musiały odbić się wzrostem kosztów produkcji tych jednośladów. No cóż, Austriacy nigdy nisko się nie cenili...

Wracając do sedna - dla kogo jest dziś Husqvarna? Hmmm... Jakby tak pomyśleć po chłopsku, to wcale nie stoi ona na przegranej pozycji w walce o klienta. Bo czy każdy jeździec to młokos co zaczyna od sprzętu z wtryskiem paliwa, komputerem zapłonowym czy pojedynczym amortyzatorem na tyle? Czy każdego zachwyci jedynie wyścig zbrojeń, hardcore'owe wyzwania i klasa AA PRO na zawodach? Niekoniecznie. Za to, jestem przekonany, że jest spora grupa ludzi, którzy z rozrzewnieniem wspominają starą, dobrą Huskę w żółto niebieskich barwach. A może nawet jeszcze starszą, z chromowanymi elementami zbiornika paliwa i zawieszenia! Miało to swój niepowtarzalny smak, miało historię i charakter. I w tą właśnie stronę chce KTM zrobić ukłon. Na co ja, jako były posiadacz Husqvarny CR 125 rocznik 2004 mówię - zaaajebicieee!!! I będąc jakby nie było na technologicznym topie (za sprawą owych zmian Huska będzie nawet o krok przed "rodziną"), mam jednocześnie szansę posiąść sprzęt, który z przeszości kojarzę bardzo pozytywnie i darzę wielką sympatią, ponieważ był on częścią mojej motocyklowej edukacji.


moja Husia, pierwszy "rasowy" moto

Huska wróciła i choć jest Huską z numerami wybijanymi w Mattighofen to jednak sercem gdzieś z pięknej szwedzkiej krainy, gdzie narodziła się marka z legendarnym "H" na zbiorniku. Według niektórych (moją skromną osobę wliczając) nie da się tego przecenić. Co tu dużo gadać, panowie... Zakochałem się po raz drugi!




Fajnie podana historia "żółto-biało-niebieskich" ->> kliknij

A tak zaczyna się nowa era
motocykli marki Husqvarna...
Pierwszy egzemplarz zjeżdża z taśmy w Mattighofen

Dwie ostatnie konkretne jazdy w tym roku


RORR i Hammer Run - dwa dualsportowe eventy, które zakończą ten sezon. Na obu planujemy być bo warto skorzystać jeśli ktoś proponuje zorganizowaną zabawę. Zamieszczam oba flyers'y.





Jeszcze coś na zachętę ;).


A gdzieś tam w Sardynii...


Chluby to blogowi na pewno nie przynosi, że o tak znamienitym wydarzeniu nadmienia dopiero teraz. Sześciodniówka we Włoszech kwitnie, choć biorąc pod uwagę, że to już piąty dzień to należało by raczej powiedzieć, że zmierzcha :/.
Jeśli nawet większość atrakcji już za nami to warto jednak wbić się na stronę www.fim-isde2013.com, żeby przekonać się co straciliśmy ;).
Czym człowiek starszy tym więcej zawodów enduro przegapia - chciałoby się rzec i splunąć na glebę...

swojaki!!!