Obudziłem się w niedzielę dosyć późno. Z ciężkim łbem ale postanowiłem jednak pojechać do Maybrook. Sam bo nie było wyboru. Można powiedzieć - klasyczne już niedogadanie w składzie 250%. Szkoda, plany na sezon były zupełnie inne...
Z ciekawości zadzwoniłem do Borowika bo miał jechać z bandą gdzieś w okolice Delano. Spodziewałem się, że będą już w Pennsylvanii ale nawet nie wyjechali spod chałupy, dopiero pakowali manatki. Dołączyłem więc do nich i ruszyliśmy mega późno w pięciu - Borowik, Józek, Tomek, Jackson i ja.
Zaczęliśmy dokładnie o 11:23, chyba jeszcze nigdy nie byłem tak do tyłu z czasem :). To chytry plan Józka bo zakupił zestaw świecidełek do swojego powozu i chciał to wypróbować jak się ściemni... i wypróbował ale o tym zaraz.
Rozbiliśmy obóz na bocznej ulicy w Hazletonie, w miejscu, które polecił chłopakom przy jakiejś okazji cop. Było dosyć chłodno i mój gaźnikowiec rozgrzewał się bardzo długo. Ubrałem kurtkę Acerbisa, nie jeździłem w niej wieki. Ocaliła mi dupę :).
Na pierwszy ogień poszła węglowa hałda. Te jebane hałdy kocham jak Irlandię, więc wjechałem na górę, cyknąłem foto i na dół. Raz mi wystarczył.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5rYbVgJqkrifD3PA00gEufSjjPEaDwCjOPgndd_gxPaKMAi1an_GUCv2XJAr88ICmlfrv2V9dp1qaiW_C_qgAu4aukVbXRfPh4CzSI7VB6LK8POmaGTl2EH-4-s_XVaqMMdUkDsmcnVXS/s400/DSC00224+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
pierwsza góra |
Zaplanowaliśmy wizytę na stacji benzynowej po zaopatrzenie. Generalnie zupełnie irracjonalnie bo można było to zrobić jadąc RT 80. Temat do przemyślenia na przyszłość...
Po drodze zahaczamy o następny węgiel i łapiemy pierwszy defekt - Jackson pali bezpiecznik. Wymieniamy go podziwiając stromiznę góry na którą nikt jakoś nie ma ochoty wjeżdżać, choć podobno widziano lokalnego, który wskoczył na sam szczyt.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Civ7RKCetOMIrl3LDZphcunz0bMMbjHj3qAtfFPOKMwwRrbKkP7tThWL-Rk05PQzFWCt6AWzmsQd6rffsV91iyG-C4Y-MeQi7meM6C9xCWFMzfOZFC0RcZ_eUbh-GHdG_1IlthH7Q7p-/s400/DSC00226+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
w realu ten widok chłodzi gorące głowy |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOdO5mi8qaQ9wO1VE7pdmcs-r0nAEGqiURnObiDmMXSK7K_M5UC14mmHFbY7UJuFsFpza95JnvS4YOSnd9hR_8JGlppbPWqpNGu4Zdl1AstzxzJ4LUF4QxKRf90C6Gj3K23WdVqBeGpXX-/s400/DSC00225+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
z tego leja też ciężko byłoby się wydrapać |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_AibU7sjQ-y45R8szInzeGEd3fow22cLGDi447fOxVAe3ycHLrAinJNkk2UFpcRG2ZTeJ7h1N7eKnQtFF0H_ey8a8KlQriQFNrEfYQtc-z9cNHzBvZlbbqted7X0zdwYax4J-x13ERcTg/s400/DSC00227+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
samopomoc chłopska |
Wreszcie docieramy do stacji i każdy kupuje swoje. Jakiś mały serwisik w międzyczasie :). Nie wziąłem plecaka bo już wogóle zatarłbym się w tym całym rynsztunku. Żarcie i wodę wpakowałem do tylnej kieszeni kurtki, dobre rozwiązanie.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTDjePKOYqTn9_X-btlhE0wckt2QkgGiUwc7WHxgn9WvCBHrwD6-4iJG-cyr2TNywWACyejN6g9-onzImoi983U4GQrzMhqaCxvhk7VAkFEH_Iw6cFuGT2vQW_-gwV-DKT-sxOyTLQQO48/s400/DSC00229+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
"brejk' |
Teraz nawrót i w stronę... drugiej stacji benzynowej. Na zupę i zatankować moto :). Takie trochę kręcenie się jak smród po gaciach bo generalnie przez pierwszą część jazdy nie zaznaliśmy fajnego terenu. Jednakże zapowiedzi dotyczące atrakcji dnia były wielce zachęcające - zaczarowany single track znaleziony wcześniej przez Józka. A że single lubimy niezmiennie, pałaliśmy optymizmem jak się należy :).
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdRNP7qSPbmZwSA2QAiibToUhruhtp1f4ONKV76EzEsaaLabmEE5dyRbt3GandOCLBFVPICdW9CZn29vbigSCQ_4Otc3htGNnZ2njB02WrQK9e1tlb0UosFNr8Q4fmeb31kdfBfq8250y6/s400/DSC00237+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
bufet jaki jest każdy widzi :) |
Pojedli, popili, to... i pojechali ;P. Może jakieś pół godziny i zaczęła się obiecana ścieżka. A z nią sen endurowca - ciasno, kamieniście i błotniście. Opadłe liście i opadłe kłody. Miodzio! Tempo, jak to na singlu, harescramblowe. Z moim zdrowiem emeryta gnam za wariatami całkiem dobrze. Są jakieś wpadki, nieporozumienia i napięcie. Znaczy wszystko na swoim miejscu :).
Jackson prawie gubi blachę spod silnika, sprawę ratują opaski zaciskowe.
Lecimy ładnie - pięknie aż do upadku Borowika. Niewykluczone, że właśnie wtedy gdzieś do instalacji przedziera się wilgoć i Husaberg odpuszcza sobie dalszą jazdę. Zaczyna się ściemniać a my w głębokiej dupie i spalone wszystkie zapasowe bezpieczniki. Chujnia...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8UOW2x6aRhUlfNEivna_uaAU8Et-4Ne3Ny14LZT7MpUYvWfpUpG062P9P01e-CNTmriPWy3udH4jgR1yo_TDHklxZMLPg_P-NfzKwJKBOfJYCeETUoVoJehydkmh2_aVEuQ1SUVahv5Oa/s400/DSC00239+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
zgon Berga :[ |
Pośród tego całego rozgoryczenia Józek napawa się światłością jaką sobie sprawił ;P. W nagrodę za promienny uśmiech dostaje zadanie strategiczne. Będzie holować Borowika do auta. Po nocy, w ciasnym i śliskim lesie...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4O6Q_PQq8tbbF2SoI3hW0pLq7x972lrzBWAfPk7gmfNNc6hh4NkijWMBp72E-l3q0Z4ktkVwmxDeheLu0A-PXpQxaGopMoq4XbwCIwbAP2MIu1v-3TZBUWCtGsxpjCM7gWAUQnnLxEIKp/s400/DSC00241+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
człowiek z lampą na głowie
(nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie) |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLb_gkxpCulb2SxD48NjQzLIxa7KQuWbsapnn7npadhG5k2qT9HtTjnSEkdkSIi8vHACKLPemxRucAkaXayH8hiRu0ux6qtOjly0HZXEyHTeaKZExIpcPz5rLGRDplKE1-wrSMv0SqE9k7/s400/DSC00242+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
może i tego nie widać ale zaczyna się holowanie |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOwH0uPJnAKbvBZGM8UNYrOq1muBU1WsPr0obRcL97B28F1FXqoia7Nj1YpXSduGuabWuIqZrofGwhyjEJP2KpYvz6URMNBrxZOuqJkoPnylL7uvLcRg43i-Fl31My5EYAY_wNUvjkO3bq/s400/DSC00246+%2528Kopiowanie%2529.JPG) |
tu już rozkręcona akcja |
Borowik co chwilę padał, na trudniejszych odcinkach musiał schodzić z motocykla bo nie szło go wyciągnąć pod górki. Nie miał łatwo bo dokuczała mu kontuzja nogi. Dopiero kiedy puściły przeszkody zaczęliśmy jechać w tempie. Czapki z głów przed tym duetem, zrobili to po mistrzowsku!
Całe to zamieszanie doprowadziliśmy do szczęśliwego finału. W pewnym momencie rozdzieliliśmy się. Trzech pogoniło do samochodu a ja z Borowikiem przyczailiśmy się ze sprzętami pod wiaduktem przy RT 81.
Czekaliśmy na nich długo. Na tyle długo, że nogi nam prawie odjęło z zimna. Nocne dwóch Polaków spod mostu rozmowy ślimaczyły się złośliwie. Wreszcie dotarli do nas. Zapakowaliśmy graty na trucka, przebraliśmy się i ogluceni ale szczęśliwi wsiedliśmy do cieplutkiego "Dodżyka". I wio w stronę dzielnicy!
Nie omieszkaliśmy jeszcze po drodze wrzucić czegoś na ruszt bo nas ssało...
W domu byłem równo o północy... I powiem jedno - zajebiście się bawiłem!