Z serii "trudne pytania" - ilość czy jakość?

Było nas siedemnastu, tylu się doliczyłem :). Niezła zgraja, chyba jeszcze takiej nie było. I mówcie co chcecie, a ja tam lubię takie spędy. A że nie zawsze wychodzi z tego konkretna jazda, to fakt. Z drugiej strony, zależy czym dla kogo jest "konkretna jazda". Osobiście jestem zadowolony jeśli można dobrze pogonić ale w przerwie zagadnąć, napić się wody czy bez sraczki zmienić baterię w kamerze. Na boczek też zawsze chętnie się skuszę :).
 Jak dla mnie może jechać, tak jak zeszłej niedzieli, nawet i ponad 15 osób. Grunt żeby karawana zbytnio się nie rozłaziła bo wtedy jest już gorzej. I to właśnie zadecydowało, że nie pojeździliśmy tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Trudno...

 W poprzedzający wieczór pracowałem nad rozbitym coverem, inaczej nie byłoby dla mnie wyjazdu. Dałem radę ale wycieki spod wyjścia przewodów ze statora jak były tak są, co za badziew ?! Bez silikonu nie da rady, trzeba będzie poprawiać fabrykę ;P.

zabieg
wysoko witaminizowana wieczerza u Proboszcza

Nie chciało mi się wierzyć jak Glaca powiedział, że na imprezę zdecydował się Jadzik. Myślałem, że postawił już kreskę na sprawie, długo trwało zanim się namyślił. Podobno pauzował bo motor miał przywalony workami z pszenicą... Jak biznes to biznes, panie...
 Zaniedbanie okupił mordęgą żeby to truchło odpalić. A jak już odpalił to chodziło jak chciało. No i jak zwykle potok pytań - "a cego sie dławi?", "a cego przygasa?". A "cego" nie przepalał przez pół roku???

szybciutki remoncik w trasie
(jakbym to był ja to nie ogonił bym się od obelg...)
na zrujnowane trzewiki też się znajdzie sposób :)

Na początku pełzaliśmy i już pierwszy większy podjazd zaskutkował półgodzinnym postojem. Zdjęcia, jazdy próbne Borowikowym cudem i "gadki szmatki". Potem w szeregu zbiórka, odliczenie - wszyscy są, jedziemy!

zawodnicy :)
Antek

Wpadliśmy na pierwszego singla i sytuacja podobna, część poleciała sprawnie a część utknęła prawie na wieki. Dojechaliśmy do Burma Rd i znowu piknik. Józek zabawiał jazdą na kole więc była chociaż jakaś atrakcja :). Z lasu dochodziły tylko jęki dwusuwa, któryś z chłopaków pewnie taplał się w jakimś bagnie, którego ja tam, szczerze mówiąc, nie zaobserwowałem. Decydujemy, że zostawiamy ogon i walimy swoim tempem.

cheeeeeese!!!

W następnym singlu ustawiam się na końcu stawki (nie wiem po kiego wała). Widzę, że jeden z amerykańców ma coś do zrobienia przy sprzęcie więc staję solidarnie za nim, nie wyprzedzam. Reszta odjeżdża gdzieś w siną dal, zaraz ich dogonimy. No, manetka dokręcona, jadziem!
 Wydarł jak wariat po tych kamieniach, powoli mi odskakiwał. Na dodatek popełniłem szkolny błąd kiedy podjeżdżałem pod taką małą, stromą górkę. Wyrwało mi moto spod dupska w kosmos. I już lecą "jeby", ludzi nie widać i nie wiadomo w którą stronę jechać. Jest jeszcze ze mną Góral na Jamasze, kręcimy się chwilę i spotykamy równie zagubionego jak my Borowika. Szukał kamerki bo mu ją zdarło z kasku. Na szczęście czekała na niego cierpliwie więc nie ma straty.
 Dzwonimy na dyżurkę, odbiera salowy Józek i umawiamy się na spotkanie. W międzyczasie dobija grupka spóźnialskich i znowu jesteśmy w pełnym składzie.
 Dojechaliśmy w okolice parkingu i... kręcenie się bez pomysłu. Jackson z nudów urywa mocowanie odmy w pokrywie zaworów. Numer z "zip ties", jak w większości przypadków, sprawdza się i naprawa nie trwa długo.

zbiegowisko przy Husce Jacksona
pan operator

Dobiega nas kiepska nowina - brak paliwa u jednego z dwusuwowców. Drapiemy się po głowach i jajach jak stare chłopy ale znajdujemy rozwiązanie. Przy autach czeka jeden z przegranych tego dnia i z jego "nieczynnego" motocykla upuszczamy "krwi".
 Krzątam się w centrum akcji ale kątem oka widzę zmarszczone czoła Glacy, Jadzika i Borowika. Dla nich to już za dużo, wołają mnie na stronę i domagają się odcięcia pępowiny. Znalazłem się między młotem a kowadłem. Z jednej strony wiedziałem, że taka jazda to nie jazda a z drugiej nie chciałem rozrywać peletonu. Wpadłem w depresję ale starałem się ukryć wszystko to co mną targa.
 Kask zakładałem z pięć minut, do motocykla podchodziłem parę razy, nie mogłem się zdecydować. Widziałem, że Borowik odjechał i stojąc na skraju lasu zjada mnie wzrokiem. Poddałem się, ruszyliśmy we czterech tak, że o mało klepisko się nie zapadło. Po dziesięciu minutach wiem, że trzeba było to zrobić. Pięknie wychodzi to zadośćuczynienie ze strony losu bo znajdujemy nowe, zajebiście piękne ścieżki! Borowikowi aż ślina skapuje spod kasku, nie może się nadziwić terenowi. Ja też mam wytrzeszcz jak raz po raz łapiemy klimat i jazda idzie jak z nut. Okazuje się, że nie więcej jak milę od asfaltówki jest taki fun, że dekiel zrywa z zachwytu!
 A wszystko to uwieczniam na "prosiaku" :). Wyszło by jeszcze fajniej gdybym nagrywał w 60 klatkach a nie 30 ale ze względu na baterię obrałem taką a nie inną strategię. Ale i to będzie niebawem opanowane bo już idą z Amazona nowe akumulatory do mojej bestii :).

gdzieś na odcinku specjalnym
test na plasyczność mięśni mimicznych twarzyska

Myślę, że tak z półtorej godziny nawijaliśmy cenne mile w tych sprzyjających okolicznościach. Wróciliśmy pod auto gdzie wsiadłem by osobiście przetestować Borowikową furę. Pojechaliśmy z Glacą w stronę góry przy Walmarcie.
 Trochę z rezerwą podchodziłem do tego sprzęta bo to przecież 300 w dwutakcie! Okazało się, że motor daje się zadziwiająco łatwo kontrolować a jednocześnie ma zapas brutalnej mocy jeśli ktoś chciałby z tego skorzystać. Dojeżdżając do przeszkody wystarczy energiczniej przeciągnąć po gazie a przeskoczysz to jak przczółka przeskakuje z kwiatuszka na kwiatuszek :). Skrzynię ma zestopniowaną jak trzeba z tym, że skok dźwigni wydał mi się nienaturalnie duży. Hamulce bez zarzutu. To co mnie urzekło to zawiecha. Na prędkości parę razy najechałem na spore kamienie a odczułem tylko głuche stłumienie i niewielką reakcję kierownicy, pięknota. Tak można jeździć! Mój koń zareagowałby o wiele nerwowiej, jestem tego pewien. Dlatego obiecałem sobie, że wkrótce będę trenować podwozie w moim czempionie.

 To by było na tyle, spotykamy się za tydzień, panowie! :)

Tomcio i Góral przy załadunku
"wzięło i odpadło" ;P


P.S. Do autorów głuchych telefonów i smsów z pogróżkami - materiał MUSI trafiać na stronę z tygodniowym opóźnieniem bo brakuje mi czasu. Dopiero w ten weekend, podpierając się chmielem, mogłem to ruszyć. Pzdr!