Do znudzenia - Tadek najlepszy na tym amerykańskim łez padole :)


Tak, tak panowie - Brown był o krok od tytułu ale to nasz człowiek tego wieczora był lepszy :D. A to właśnie ten wieczór miał być decydującym o prymacie w amerykańskim endurocrossie Anno Domini 2013.
Jak to dobrze, że mam nawyk regularnego sprawdzania poczty emailowej. Borówka wysłała mi linka, pod którym rozgrywka z tegorocznego finału była transmitowana na żywo. Odebrałem go późnym wieczorem i kliknąłem z przekonaniem, że już po herbacie. O dziwo zrobiłem to w samą porę bo po wyścigu amatorów a potem kobiet, przyszedł czas na główne danie wieczoru :). W przedbiegach, takiej rozgrzewce dla publiki najlepszy czas wykręcił Tadeusz B. To był dobry prognostyk na najbliższą przyszłość ale... to jest przecież sport i wszystko może się wydarzyć...
Jak wszyscy wiemy w cywilizowanym świecie obowiązuje słuszna zasada ciszy nocnej. Nie jestem wyjątkiem i przestrzegam jej, tego samego oczekując od sąsiadów. Jednak wczoraj w sposób niezamierzony a nawet niekontrolowany zignorowałem te zalecenia. A wszystko było wynikiem nagłego skoku adrenaliny po tym co zobaczyłem na torze w Vegas. Nie ma co gadać, to trzeba obejrzeć:


Genialny przebieg wyścigu jeśli chodzi o starcia między Brownem a Błażusiakiem, normalnie dobre kino akcji :).
Wszyscy byli zaskoczeni wyjątkowo śliskim i ciężkim technicznie torem. Nawet Tadek nie chce myśleć o ponownym ściganiu w takich warunkach ;).
Ciekawostką jest to, że wg relacji Błażusiaka, David Knight, jego odwieczny rywal - zachował się nadzwyczaj fair, pomagając Tadkowi uporać się z motocyklem po upadku na łuku wypełnionym drewnem. To jest sport na najwyższym poziomie i kultura na najwyższym poziomie. Szacunek dla Knighta!


A ja co mogę? Wysączyć pianę za kolejny tytuł Taddiego :). Gratulacje!




P.S. Podziękowania dla Borowika i Glacy, że motywują mnie do działania na blogu. Dzięki Panowie :).
Pozdrowienia dla wciąż nieobecnego - Barańskiego. Mam nadzieję, że wkrótce pierdolnie tymi "wakacjami" i w komplecie zrobimy "Annual Christmas Garage Meeting" :).

Najszybszy jednoręki motocrossowiec świata???


Gości bez nóg jeżdzących na "byle czym" widziałem, gościa bez ręki pomykającego supermoto też. Ale żebym spodziewał się zawodnika bez ręki na motocrossie, to już ponad moją bujną wyobraźnię. Ten film to "lektura obowiązkowa" dla baletnic co narzekają na rąbek u spódnicy. Mocne!


Mokra robota


Ewidentny faul...
Słoneczko niby świeci ale jak sobie pomyślę, jak taki czyściutki górski potoczek potrafi być lodowaty to gęsia skórka na worach mi wyłazi. No ale zuch był chłopak, poszło mu nadzwyczaj sprawnie :).


Motocykliści dla Marka



Co tu można dodać ponad to co zostało powiedziane? Jest idea, której grupa pozytywnie nastawionych ludzi zamierza podołać. Można im w tym pomóc a tym samym pomóc poszkodowanemu w skutek wypadku motocykliście - Markowi. A raczej "Markowi" bo nie jest to jego prawdziwe imię. Jego dane zostały "zaszyfrowane" aby o nieszczęściu nie dowiedziała się jego mama.
Sytuacja skomplikowana do granic możliwości - chłopak bez nogi, rodzina bez głównego żywiciela i matka, która nie może się dowiedzieć o sytuacji bo stres z tym związany mógłby zagrozić jej życiu.
Ja tam będę by dołożyć swój maleńki wkład w całą sprawę. Zachęcam.


P.S. Wyciąłem fragment z życzeniami powrotu do motocyklowej pasji. To trochę tak jakby w domu powieszonego gadać o sznurze. Motocykl siłą rzeczy musi zejść w takiej sytuacji na drugi plan. Teraz przed nim wyzwanie powrotu do normalności, co związane jest w dużej mierze z powrotem do szarej rzeczywistości. W tym trzeba go wspierać i pokazać, że nie tylko jesteśmy dla niego kumplami od dwóch kółek ale kompanami w życiu. A to więcej niż dzielenie pasji, znacznie więcej...

Odszedł Kurt Caselli


Zeszej nocy w wyniku obrażeń jakich doznał na skutek upadku na trasie rajdu Baja 1000, zmarł utytułowany amerykański zawodnik - Kurt Caselli. Początkowe doniesienia o pułapce na jaką najechał Kurt nie potwierdziły się, prawdopodobną przyczyną tragedii była kolizja z jakimś niewielkim zwierzęciem, co orzekli członkowie jego teamu po oględzinach zniszczonego motocykla. Kurt zmarł w wyniku ciężkiego urazu głowy.


Los czasem daje się wspiąć na sam szczyt, czego doświadczył również Caselli. Był wielce utalentowanym i wszechstronnym zawodnikiem co podkreślają znawcy tematu, a to dało mu wiele spektakularnych sukcesów w jego karierze i uczyniło tuzem tego sportu. Dziesiątki efektownych klipów, setki pucharów, tysiące fanów i miliony westchnień nad jego talentem - życie jak w bajce. Dopóki Ktoś się o Niego nie upomniał...
Z naszej stony jeszcze jeden, wirtualny symbol szacunku dla jego pamięci - [*]
Spoczywaj w pokoju - KURT...