Poszło nawet lepiej niż zakładałem bo godzinę wcześniej wyrwałem się do chaty.
Po północy, zrobiony na bóstwo, byłem gotów na gorące rytmy Jingle Bells :).
Ściemy nie było, jak wysiadłem z auta to dach z garażu chciało zedrzeć od gromkiego, pijackiego "sto lat". Baransky dzień wcześniej postarzał się nam o rok, było zatem za co wypić na "dzień dobry", czy raczej "dobry wieczór" ;P.
Zaskoczony byłem, że zjawiło się tyle wiary, razem wszystkiego z piętnastu chłopa + suka ;P. Ostatnio nie za często widujemy się w tym składzie dlatego miło było obcałować stare gęby. No i musiałem wziąć się za siebie żeby dojść resztę bo byłem na zupełnie innej fali :).
Ogólnie szafa grała, pogadało się o tym co każdy porabia, jakie ma plany, co z jazdą w przyszłym sezonie. A wszystko to w asyście uścisków, komplementów i nieskrępowanego poczęstunku :). Jak święta to święta :).
jest dobrze bo to impreza a nie pogrzeb! |
... a kto z nami nie wypije? |
dwanaście potraw z garażowego menu |
enduro niggas |
polonijne rodeo |
mamo, to jaaaa |
peace |
Z dziennikarskiego obowiazku muszę dodać, że mimo wszechobecnej pozytywnej aury, wdarł się pospolity incydent. Mianowicie odbyły się zamieszki. Najpierw między Baboonem a suką Józka, potem między Józkiem a Baboonem a na końcu między psem i jego panem ;P.
Fotografie w kolejności chronologicznej:
... Kolędowanie zakończyliśmy bliżej rana :).