Umarł król, niech żyje król!

Bez wznoszenia toastów, bez confetti i konferencji prasowych, w którąś pogodną niedzielę dowieźliśmy z Glacą świeży towar z Corning, NY (który został ochrzczony jako "kornik" i niech tak zostanie). Akcja była szybka, nie do końca skalkulowana ale przyniosła powodzenie i to się liczy. "Przerośnięta" ćwiartka znalazła się w garażu.
 Motocykl choć odczuwalnie cięższy, wyższy i mocniejszy od poprzedniego, wydaje się jednak przyjazny.

 Za mną już pożegnanie z 250, która była świetna i zawsze będę to powtarzać. Zachciało mi się zmiany to zmianę mam. Nad motywami nie ma co się rozwodzić, tym bardziej, że do końca sam nie jestem ich pewien ;P. A czy czterysetkę będę sobie chwalić tak jak poprzedniczkę, czas pokaże :).

 Podziękowania dla Glacy za uprzejmość (wie o co chodzi) oraz dla Barana za wcielenie się w rolę tłumacza przekładającego polski na hiszpański, przy dobijaniu targu z obywatelami Ameryki Środkowej. Było zabawnie ale profesjonalnie:).

P.S. Nie dodałem, że dostałbym po dupie bo w czasie "próbnej jazdy zapoznawczej" zgarnął mnie tajniak. A niefartem parę dni wcześniej przerzuciłem ubezpieczenie z mniejszego moto na nowy, co ze smutkiem a ku wkurwieniu gliniarza oznajmiłem kiedy zapytał czy mam wszystkie dokumenty.
 Sprawa skończyła się dla mnie najlepiej jak mogła bo po udzieleniu nagany oddał mi prawko i puścił wolno. Ale nafajdane przyznam, że miałem bo na początku była gadka, że motor idzie na parking policyjny, skąd już naprawdę trudno byłoby go wyciągnąć... Ufff...


Ciekawostka - moja była trafiła w ręce koleżki z Gwatemalii.
Mam obiecane, że dostanę foty
jak już bryka znajdzie się na obcej ziemi.
Choć nie polały się łzy to byłem troszeczkę wzruszony.
Ostatnie zdjęcie z ćwiarą zostało zrobione na moje wyraźne życzenie.
Niech jej będzie dobrze u następnego właściciela :).




Na górze nowy "forfiter" jak go KTM stworzył,
na dwóch ostatnich fotach w wersji Ready To Race ;)