Nawet nie wiem czy jest co podsumowywać, a tym bardziej snuć noworoczne motocyklowe plany. Sezon jeździecki 2014 kończę wynikami zakrawającymi na żart - chyba ze cztery lub pięć razy w terenie... Różne są tego powody. Poczynając od tego, że sam się nie mobilizowałem aż po to, że zmienił się profil na jazdę u reszty załogi. Takie życie....
Nie chciałem niczego robić na siłę, dla mnie ta pasja to od zawsze wewnętrzna potrzeba, wręcz nałóg a nie nabyte przypadkiem rzepy na ogonie. Więc skoro nie czułem klimatu to nie było sensu go sztucznie podsycać i tyle.
W minionym roku miałem plan pośmigać jak zawsze, czyli konkretne wyprawy w zróżnicowany teren i poszukiwanie nowego. Miałem wrażenie, że oprócz mnie na taki scenariusz nie miał ochoty nikt więc przyschło to wszystko jakoś tak samoczynnie. O tyle nad tym nie ubolewam, że jestem spokojny o to, że za jakiś czas i tak wrócę do tego co lubię najbardziej - czyli " wypraw z zróżnicowany teren i poszukiwania nowego". Kwestia tylko tego jak długo potrwa ten marazm i kto ewentualnie pomoże mi go przełamać...
Zakładam bardzo prawdopodobny scenariusz - moje latorośli odziedziczą benzynę we krwi i razem z pojawieniem się owłosienia łonowego zaczną poszukiwania wymarzonej maszyny. A wtedy tatuś podpowie co i jak :). Jeśli nie odziedziczą (równie prawdopodobny scenariusz co "bardzo prawdopodobny") to jeszcze lepiej, przynajmniej nie będę się gryzł, że narażają zdrowie w imię najsympatyczniejszej pasji na świecie ;).
Trzeci, równie prawdopodobny scenariusz co oba poprzednie "bardzo prawdopodobne" jest taki, że kumulujący się żal wywołany kryzysem wieku średniego wreszcie przeleje czarę goryczy. A wtedy w przypływie resztek młodzieńczej fantazji zakupię "bardzo pomarańczowy rocznik bieżący" i nie patrząc na nic, po prostu będę kultywować offroadowe wyprawy solo :D. Aha, no bo to, że czterysetka idzie do ludzi już prawie przesądzone...
Generalnie jeśli jeździć to bardziej w stronę turystyki a nie użerania się z hardkorem, po prostu przeszło mi stawianie sobie sportowych wyzwań, przynajmniej tak mi się wydaje. Priorytetem musiałby być motocykl z "blachą", legalny na drogach, żebym mógł przemieszczać się bez stresu tam gdzie mam ochotę. No i oczywiście dualsportowe imprezy, tego chciałbym pilnować.
Na bogate treści blogowe w najbliższym czasie nie ma zatem co liczyć, chyba, że wiosna mnie samego zaskoczy i zacznę jeździć ;). Jeśli załoga będzie się chciała czymś podzielić to oczywiście jak najbardziej będzie miejsce na takie wpisy. Może z Polski coś ciekawego się trafi (pozdrowienia dla Barańskiego), może jakieś internetowe zajawki... No i jest trochę materiału foto i wideo z jazd, będę chciał to jakoś poukładać. A na zimowe wieczory wystarczająco bogata jest baza archiwalnych postów, bawi mnie przeglądanie tego, po to właśnie stworzyłem Enduroway i pod tym względem spełnia swoje zadanie :).
Podsumowując - szczęśliwego Nowego Roku, gumowych drzew i nie kończących się podjazdów! Kto ma na czym i ma ochotę niech śmiga, ja za ten czas dostroję odbiornik ;).
Nie powiem, takie cudo mocno by mnie zmotywowało ;P... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
UWAGA! Aby dodać komentarz nie musisz się logować. Wystarczy kliknąć na opcję Nazwa/adres URL i wpisać swoje imię lub ksywkę.
Śmiało! :)
Każdy wpis musi być zatwierdzony więc proszę o cierpliwość. To dla dobra kultury dyskusji i zachowania pewnych standardów na blogu. Innymi słowy - admin nie śpi, żeby pisać mógł ktoś ;P.